Nazywam się Joachim Guzik. Sześćdziesiąt dziewięć lat już chodzę po świecie i zbieram guziki. Teraz wrzucam je do szklanego słoja, takiego na pojedynczą rybkę. Wcześniej guziki wrzucałem do szuflad. Nie wiem, które są najstarsze, ciągle je mieszam. Wkładam rękę, mieszam i wyciągam jeden. Próbuję sobie przypomnieć gdzie i kiedy, z jakiego bruku guzik podniosłem, czy ulica była ciemna, jesienna, skąd wracałem. Człowiek potrzebuje mieć solidny motyw w garści, że nie śnił, lecz żył. Ja żyłem, zbierałem guziki, mam dowód, mogę pokazać. Wie pani, nie mogłem już patrzeć na tę pojedynczą rybkę, ona całowała kamienie.

czwartek, 3 stycznia 2013

Idzie pani?


W życiu, proszę pani, trzeba się namrugać. Znękane ciało? Ależ proszę pani, ciało lubi być nękane. Weźmy dajmy na to lato, wzrok domaga się wilgoci. Albo zima, słyszała pani o nudziarzach do wynajęcia? Proszę pani, ja nie zaczepkuję. Pani zaraz w jakieś dzwony dalekonośne uderza, co to serce... co ma do tego serce? Korzonki rwą, kolana strzykają, ale mrugać trzeba. Trzeba stroić gitarę. Wychodzę z domu bez żadnego zadania. Reszta, proszę pani, jest mruganiem. Kto się nauczy, ten miałczy i mruczy. Taka naśmieszka. Umówiono mnie w Wydawnictwie Idą Parami. Idzie pani?