Nazywam się Joachim Guzik. Sześćdziesiąt dziewięć lat już chodzę po świecie i zbieram guziki. Teraz wrzucam je do szklanego słoja, takiego na pojedynczą rybkę. Wcześniej guziki wrzucałem do szuflad. Nie wiem, które są najstarsze, ciągle je mieszam. Wkładam rękę, mieszam i wyciągam jeden. Próbuję sobie przypomnieć gdzie i kiedy, z jakiego bruku guzik podniosłem, czy ulica była ciemna, jesienna, skąd wracałem. Człowiek potrzebuje mieć solidny motyw w garści, że nie śnił, lecz żył. Ja żyłem, zbierałem guziki, mam dowód, mogę pokazać. Wie pani, nie mogłem już patrzeć na tę pojedynczą rybkę, ona całowała kamienie.

środa, 12 października 2011

Wybory 2011

Kakao z pianką w Republice Róż, obiad w Tylko U Nas, jakby tego jeszcze było mało, tak na przekąskę wszedłem do Piccolo na fungi, na Wrocławskiej. Przy moim stoliku usiadł młody, już wszyscy są młodsi niż ja, przynajmniej w takich miejscach, do których chodzę. Nie powiedział dzień dobry, ani czy może, czy wolne, tylko usiadł. Przeżegnał się, tak przeżegnał się i zaczął pałaszować podwójną porcję po bolońsku. Młody, to znaczy młodszy niż ja, z pełną brodą i inteligenckimi okularami, ubrany w seledynowy polar i sztruksy, jakby był doktorantem, pewnie jest. Brud za paznokciami, nie z pracy, tylko z nie mycia. Automatycznie odwróciłem wzrok w stronę okna. Napis Piccolo. Pomyślało mi się, catholico piccolo, że taki dam tytuł. Jak dokończyć jedzenie przy jednym stoliku z kimś, kto  żałobę nosi za paznokciami. Przypomniał mi się  Jacek Rujna, który ongiś opowiadał, jak znalazł się na Sylwestra, zabawie sylwestrowej w towarzystwie elektoratu Stanisława Tymińskiego, zepsuta noc. Teraz ja mam zepsute spaghetti z innym elektoratem, pomyślałem. Człowiek, już po studiach zapewne, przy moim stoliku żarł, po prostu szybko oburącz żarł podwójną porcję. Zanim drugi raz popatrzyłem w okno, już skończył i ręką z brudnymi paznokciami uczynił na czole, ramionach i piersi znak krzyża, szurnął krzesłem i poszedł. Dziękuję, do widzenia nie nauczony powiedzieć. Taki piccolo, catholico piccolo. Później poszedłem  na gorącą bułeczkę z czekoladą i kawę na wynos na Gwarnej. Zabrałem słodkości do parku przed Operą. Ile ja jem, pomyślałem na ławce. Potem wdychałem i wydychałem powietrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz