Nazywam się Joachim Guzik. Sześćdziesiąt dziewięć lat już chodzę po świecie i zbieram guziki. Teraz wrzucam je do szklanego słoja, takiego na pojedynczą rybkę. Wcześniej guziki wrzucałem do szuflad. Nie wiem, które są najstarsze, ciągle je mieszam. Wkładam rękę, mieszam i wyciągam jeden. Próbuję sobie przypomnieć gdzie i kiedy, z jakiego bruku guzik podniosłem, czy ulica była ciemna, jesienna, skąd wracałem. Człowiek potrzebuje mieć solidny motyw w garści, że nie śnił, lecz żył. Ja żyłem, zbierałem guziki, mam dowód, mogę pokazać. Wie pani, nie mogłem już patrzeć na tę pojedynczą rybkę, ona całowała kamienie.

czwartek, 9 czerwca 2011

Świat dawców


Świat zadziwia przed szóstą rano. Wchodzę o 5.59 na strony gumtree poznan, a tam dwie godziny temu, czyli o czwartej nad ranem dnia 9 czerwca, ktoś zamieścił ogłoszenie, że choinkę sztuczną 1,5 metra zapakowaną odda. Nie zapuszczam się w rozważania, czy gość do czwartej rano pił, czy też sprzątał strych, ale przyznam, ożywiłem się bez kawy. Niżej ogłoszenie dodane dziewięć godzin temu, że ktoś odda za darmo używaną nogę do stołu, ale noga jest lekko zadrapana, więc chyba na działkę, piszę ogłoszeniodawca.
I dalej, jako polonista-bohemista pisać trudno, bo przypomina się. Przypomina się Karel Polaczek i Było nas pięciu, książka o chłopcach, którzy rozrabiali w szczęśliwym miasteczku. W miasteczku był pan, nie pamiętam już, czy pan był aptekarzem, czy sklepikarzem, a książka w kartonach w piwnicy. Pan ten miał drewnianą nogę, było to tak niesamowite, że chłopcy marzyli o jednym: żeby na gwiazdkę, pod choinkę, w prezencie otrzymać drewnianą nogę, bo taką prawdziwą drewnianą nogę, każdy z chłopców chciał mieć, gdy już dorośnie. Karla Polaczka, jednego z większych ironistów jakiego miała Pierwsza Czechosłowacka Republika hitlerowcy zamęczyli, zagazowali w oboźnie koncentracyjnym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz