Nazywam się Joachim Guzik. Sześćdziesiąt dziewięć lat już chodzę po świecie i zbieram guziki. Teraz wrzucam je do szklanego słoja, takiego na pojedynczą rybkę. Wcześniej guziki wrzucałem do szuflad. Nie wiem, które są najstarsze, ciągle je mieszam. Wkładam rękę, mieszam i wyciągam jeden. Próbuję sobie przypomnieć gdzie i kiedy, z jakiego bruku guzik podniosłem, czy ulica była ciemna, jesienna, skąd wracałem. Człowiek potrzebuje mieć solidny motyw w garści, że nie śnił, lecz żył. Ja żyłem, zbierałem guziki, mam dowód, mogę pokazać. Wie pani, nie mogłem już patrzeć na tę pojedynczą rybkę, ona całowała kamienie.

wtorek, 13 marca 2012

Opowieść Guzika 6.




Rower ś.p.



Rower wyzionął ducha. Nie wiąże się z tym szczególna historia. Ile cię będę wspominał rowerze - nie obiecuję. Kto by tam słuchał o starym rowerze. Ostatnie spojrzenie, nikt ciebie nie chce. Nie jesteś potrzebny. Utyskiwania na byle nierówność, nie były dostrzeżone. Łańcuch spadł i się nie podniesie. Koła się rozjechały, przeguby zwiotczały, dzwonek odpadł, to znaczy jego górna część. Rower jest stary. Rower nie człowiek - modlitwa mu nie pomoże.




                                                                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz